Na pewno było warto obejrzeć jej dzisiejszy pogram „Premierzy” na Polsacie News (powtórka o 23:15). Na gorąco więc parę uwag odnoszących się głównie do koncepcji programu, mniej natomiast do oceny tego, czy pytania  postawione w przygotowanym przez nią materiale są czymś nowym i czy sam program może coś zmienić w obecnej debacie o Smoleńsku
Pomysł był ciekawy.
Jeden z walorów widzę np. w tym, że nie prowadził go J. Gugała, przy którym wszystko wyglądałoby inaczej…
Drugi – w doskonale sformułowanym pytaniu głównym: czy w Polsce można mieć inną, niż rządowa/oficjalna, opinię w sprawie Smoleńska?
Trzeci – prowadząca wyraźnie zdystansowała się od obecnej na co dzień w mediach ostrej nawalanki: nie było tych elementów w rozmowie; stanowiły jedynie negatywne tło w puszczanych fragmentach nagranych wypowiedzi polityków, podkreślając dodatkowo atmosferę dominującą w jej programie autorskim.
Czwarty - zamierzała pokazać wszystkie ważniejsze piętra odbioru kwestii smoleńskiej: „elity” polityczne, a więc byli dwaj premierzy (Pawlak i Oleksy); eksperci; członkowie rodzin ofiar.
Piąty - który wszedł w tle drugiej części, by w trzeciej już stać się pytaniem najważniejszym: czy potrzebna jest inicjatywa prof. Kleibera? Przy generalnej zgodzie dyskutantów, że jest ona potrzebna, dyskusja jednak  zakończyła się bardzo ważnym pytaniem, na które jednak nie było jeszcze odpowiedzi: kim będą członkowie zespołu Kleibera weryfikujący napływające referaty na przyszłą konferencje?
Zwrócenie uwagi przez dziennikarkę na tę właśnie kwestię pokazało, że ona doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak wielorako jeszcze sprawa może być rozegrana. I to jest też ważna już dzisiaj informacja, bo pytanie to trzeba będzie prof. Kleiberowi stawiać bardzo często w nadchodzących tygodniach.

Na tle tego, co sobą zaprezentowali uczestnicy programu, gęgactwo i furia Laska oraz arogancja i chamstwo Tuska (prezentowane fragmenty ich wypowiedzi), nie mówiąc już o biłgorajczyku, dobitnie okazany został denny poziom tych żałosnych figur, które zalewają codziennie swoim agresywnym słowotokiem nasze domy. I to też zaliczam do plusów dodatnich.
Czy ktoś mnie tutaj zaskoczył? Chyba nie..
Może dość pozytywnie zdziwił inżynier W. Pawlak, doceniony przez prof. Rońdę, z tą swoją propozycja wykorzystania Tu-154/102 (czy na pewno 102?) do wszelakich eksperymentów w dalszych ekspertyzach, ze zniszczeniem go włącznie. Nie zdziwił mnie natomiast wcale i na pewno Oleksy, nie mogący się pogodzić z możliwością całkowitego zakwestionowania wersji i kompetencji organów rządowych.
Ale głowę bym dała, że każde jego „tak” dla prowadzenia jeszcze debat i wyjaśnień kryło w sobie satysfakcję z możliwości dołożenia Tuskowi. Oleksy zgadza się bowiem na dalsze dywagacje o brzozie, ale już nie zgadza się na kwestionowanie innych elementów ustaleń zespołów Laska-Millera. Sądzę, że nie może pogodzić się z perspektywą odrzucenia wersji „winy pilotów” i „nacisków”  prezydenta Kaczyńskiego na lot do Katynia.
I się specjalnie nie dziwię - zarówno komunistom, jak i tuskoidom zawaliłby się w takiej sytuacji cały ten 3-letni okres ich dotychczasowej narracji budowanej na oskarżaniu Lecha Kaczyńskiego i pilotów za „przyczynienie się do tej strasznej katastrofy”.
Ani J. Oleksy, ani P. Deresz nie znajdą więc prawdopodobnie płaszczyzny porozumienia z postawą, jaką wobec dotychczasowego „śledztwa” zaprezentował znakomity Jacek Świat, którą w pełni wspieram, odważnie domagający się całkiem nowego postępowania i wyrzucenia na śmietnik całej tej makulatury raportowej.
O P. Dereszu pewnie inni będą pisali, więc ja tylko zauważę, że chociaż ustalił na pewno przed programem z J. Oleksym, co może powiedzieć na wizji, to nie słuchał dokładnie swojego pryncypała w czasie programu i nie podniósł odpowiednio poziomu swojej wypowiedzi.