piątek, 14 listopada 2014

Komorowski przejął władzę po telefonie Miedwiediewa

4 komentarze:

  1. Od min. 9:07 sprawa "ruskiej bumagi" mającej rzekomo potwierdzać już ok. godz. 14:00 śmierć Lecha Kaczyńskiego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Min. prezydencki A. Duda dał się wówczas przekonać (ok. 14:00), że info od rosyjskiego prezydenta Miedwiediewa może być wiążącą podstawą dla polskich władz do uznania śmierci prezydenta L. Kaczyńskiego.
    W polskim prawie taką moc definiującą ma jedynie akt zgonu i min. Duda był tego w pełni świadomy, co prezentuje w powyższym wystąpieniu..

    OdpowiedzUsuń
  3. I w takiej sytuacji pojawiają się dwa pytania:

    - dlaczego - jako prawnik Kancelarii Prezydenta RP - nie stanął konsekwentnie na gruncie obowiązującego w Polsce prawa i ok. 14:00 machnął ręką na pozakonstytucyjne de facto przejęcie władzy przez Komorowskiego?
    Sam przecież potwierdza (od 13:20 ), że z kolegami z Kancelarii Sejmu RP rozmawiali wówczas o sytuacji zamachu stanu w Polsce. Był więc świadomy tego, co w Warszawie ma miejsce.

    - w jakim celu w ogóle Lech Czapla nawiązał ok. godz. 11:00 kontakt z przebywającym wówczas w Krakowie min. A. Dudą? Obowiązki szefa Kancelarii Prezydenta RP - w momencie nieobecności W. Stasiaka - formalnie powinien pełnić przebywający wówczas w Katyniu/Smoleńsku Jacek Sasin...
    Najistotniejsze jest jednak to, że urzędnicy Kancelarii Prezydenta nie mają przecież żadnych uprawnień w czynnościach związanych z trybem przekazywania urzędu prezydenckiego....

    OdpowiedzUsuń
  4. No i najważniejsze:
    co by się stało gdyby A. Duda podtrzymał swoje początkowe stanowisko i ok. godz. 14:00 nadal domagał się uznania aktu zgonu prezydenta Lecha Kaczyńskiego za jedyną podstawę dalszych działań?

    Oczywiście, że Komorowski ogłosiłby się i tak p.o. prezydenta RP - jego gotowość do skoku na ten urząd w czasie jak najkrótszym niejednego wówczas wręcz zaszokowała.

    Andrzejowi Dudzie zostałaby jednak czysta karta.
    Mógłby mieć bezcenny moralny atut "Inki": zachowałem się tak jak było trzeba.

    I dzisiaj - kiedy stał się kandydatem PiS na prezydencki urząd - nikt nie stawiałby pytań, które wybrzmiewają od jesieni 2010, od momentu spotkania min. Dudy z Zespołem Parlamentarnym A. Macierewicza.

    Od razu może zaznaczę - zrównywanie prezentowanych tutaj przeze mnie wątpliwości i zastrzeżeń z atakami na A. Dudę i na PiS idącymi chociażby z GW, jest idiotycznym zabiegiem półgłówków politycznych, którzy albo nie rozumieją dylematów 10.04., albo - metodą aktywisty partyjnego - zawsze mają pod ręką kubeł pomyj na autorów pytań.

    OdpowiedzUsuń