Losy wywiadu z FYM'em z 8.08.2012., zamieszczonego w poprzednim poście, są bardzo
nietypowe. Może nie jest to właściwe określenie..., ale są one na pewno
inne, niż pozostałych dwóch, które zostały opublikowane na salonie24: 01.03.2012. i
23.03.2012.
Te wcześniejsze robione były niejako „z marszu”
– byliśmy w częstym kontakcie na blogu FYM’a i pomysł tych wywiadów zrodził się
w trakcie dyskusji o niepublikowanym przez Solidarnych 2010 wywiadzie z Free
Your Mind. Zaproponowanie pytań, otrzymanie wypowiedzi, publikacja – wszystko
szło gładko, bez wstrząsów, z rozumieniem się w pół słowa...
Jedynie dyskusja i
komentarze pod „Burzeniem smoleńskiego matrixu” rodziły napięcia. Były one
jednak do przewidzenia – atmosfera „smoleńska” w tym czasie gęstniała,
nawalanki między „ściosowcami” i „grupą FYM’a zaczynały być normą. Jedynie
najodważniejsi wchodzili na blogi przeciwników, by polemizować; próby takie na
blogach „ściosowców” kończyły się zwykle czymś w rodzaju linczu, z upodobaniem
uprawianego przez gini, nurni, markadąbrowskiego, kaczązupę, wiesławę, czy
zawsze na te akty przyzwalającą Martynkę...
Ostatni wywiad powstawał w zupełnie nowych warunkach.
Po pierwsze – byliśmy już wszyscy ponad miesiąc czasu po
dniu 21/22 czerwca 2012, która to data wywołała całą skomplikowaną bardzo tzw.
sprawę FYM’a, do której są w wywiadzie bezpośrednie odniesienia, więc
już nie będę tutaj wchodziła w szczegóły.
Po drugie – w związku właśnie z tą nową sytuacją, nasz wcześniejszy kontakt urwał się. Owszem,
wysłałam niespokojnego maila 23.06. z prośbą o wyjaśnienia tego, co się dzieje,
ale nie otrzymałam odpowiedzi. Nie dziwiło mnie to. W takiej zawierusze, jaka
się rozpętała, zawracanie sobie głowy jakimś nickiem z bloga, byłoby
nieporozumieniem..
Odpowiedź dostałam dopiero po 2 tygodniach. Odpowiedź, która
była zdziwieniem i jakby pretensją, że również ja mogę mieć jakiekolwiek
wątpliwości, co do autorstwa Free jego ostatnich notek na salonie24.
Żadnego nawiązania do oczywistych podstaw owych moich wątpliwości
w mailu od FYM'a nie było; nie było też żadnego słowa wyjaśnienia, które w dotychczasowych
naszych kontaktach mailowych były regułą po obu stronach i które zawsze były
jakimś tam wstępem przed przejściem do omawiania sedna spraw, jakimi wówczas
były wywiady. Dążenie do dobrego rozumienia swoich intencji, a jak trzeba było,
to i wyjaśnianie wątpliwości lub różnicy zdań – były osią tych kontaktów.
A teraz, 7 lipca, zero wyjaśnień, zero odniesień, null – i
to w czasie tak trudnym, tak emocjonalnym.
Zwątpiłam, czy moim odbiorcą jest ta sama osoba...
Podejrzewałam, że jakiś „esbecki kleszcz” siedzi na blogu FYM’a i mozolnie się
trudzi usiłując naśladować styl Free, a dysponując również kontem mailowym
Free, nie ma zielonego pojęcia, jak dotąd korespondencja była prowadzona.
Dyskusje trwające na blogach, przelatujące pytanie: FYM? -
nie FYM?, nie przebiegały bez udziału osób, którym ewidentnie zależało na
utrwalaniu jednej z wersji: upewnianiu czytających, że FYM zawsze był i jest
Pawłem Przywarą, bądź też, że jest
właśnie dokładnie odwrotnie: zamiast FYM’a siedzi „kleszcz”. Nie ukrywam, że ta
druga była mi najbliższa.
Uległam jednak w pewnym momencie namowom, by samej się
przekonać, jak jest i nawiązać kontakt.
Dziwne uczucie: jak
napisać do kogoś, czyjej tożsamości nie jest się pewną? Dlatego też swój
mail rozpoczęłam czytelną wątpliwością: „Free...?”, a nie: „Witaj, Free”, nie: „Witam Drogi Free.”.
Treść krótka, lakoniczna, o czymś na s24...
W odpowiedzi dostałam równie krótką odpowiedź, niczego mi
nie wyjaśniającą, może poza tym, że obecny FYM na s24 w ogóle nie wchodzi i nie
zna tekstów tam publikowanych. On – czołowy dotąd bloger tego portalu...
Wrażenie pustki po drugiej stronie łączy. Brak kurtuazyjnego
chociażby zaznaczenia, że się cieszy, iż się odezwałam... Chłodna, sucha
reakcja – jak u kogoś, z kim nigdy wcześniej żadnej korespondencji nie było, z
kim żadnej rozmowy nigdy nie przeprowadziłam...
Musiałam sięgnąć do naszej dawniejszej korespondencji z
lutego i marca 2012 – nigdy zdawkowej, zawsze żywej i empatycznej.
Sięgnęłam do jego starych tekstów, przejrzałam je wszystkie
od początku, od 12.06.2007., kiedy opublikował swoją pierwszą notkę; wzięłam
POLIS MPC... No, przynajmniej one pozostały bez zmian; są takimi jakimi je
pamiętałam... Może tylko z tyłu głowy tłukła się przykra myśl, że on, autor
tych wszystkich fascynujących tekstów jest dzisiaj opluwany tak, jak nie jest
postponowany żaden przeciętniak salonowy, a nawet żaden cybernetyczny żul...No
tak, ale też żaden żul nie dokonał w swoich nieistniejących założeniach
koncepcyjnych takich zmian, jakimi
obdarował wszystkich Free...
I to chyba była pierwsza myśl, by opowiedział o sobie sprzed
10 Kwietnia 2010.... Nie wiedziałam, czy będzie chciał rozmawiać także o
czerwcu 2012. Uznałam, że byłoby dobrze, by można było teraz, po paru
tygodniach, wrócić także do tej sprawy, ale nie miałam jeszcze pomysłu na tę część
– nie wierzyłam, że się zgodzi.
Tak. W pierwszym momencie chciałam potraktować tę rozmowę o
czasie przeszłym jako jeden z ważnych elementów weryfikacji tożsamości FYM’a.
Wydawało mi się, że jeśli udzieli odpowiedzi na dość konkretne pytania, jego
wypowiedzi będą mogły zweryfikować osoby najbliżej wówczas z nim
współpracujące. Co do czerwca, zadałam jedynie pytanie, czy i w tej materii
moglibyśmy się poruszać.
Napisałam maila z wstępną propozycją wywiadu. Odpowiedź, która nadeszła, wprawiła mnie w
osłupienie.
Była to zgoda, ale pod kilkoma warunkami:
- „Jeżeli jesteś w stanie zapewnić mi uczciwie opublikowanie tego, co zamieszczę w odpowiedziach - możesz pytać o wszystko”
- „Problem jedynie w tym, że właściwie (niestety) zdany jestem w gruncie rzeczy na to, co Ty z tymi moimi odpowiedziami zrobisz :). Sposób, w jaki potraktowała mnie redakcja s24 wyklucza mój powrót - tym samym nie mam możliwości sprawdzenia tego, jak potraktujesz mój tekst po jego ewentualnym opublikowaniu.”
Skąd moja konsternacja? Ponieważ nie byłby to pierwszy nasz
wywiad i możliwości sprawdzenia mojej potencjalnej rzetelności lub jej braku
były już wcześniej dość wielorakie. Takie zastrzeżenia, jakie sformułował FYM,
stawia się osobie całkowicie nieznanej, o której nic się nie wie, a która „z
głupia frant” zgłasza się z jakimiś pytaniami.
Odpowiedziałam więc, że jedyną gwarancją mojej uczciwości
mogą być już wcześniejsze redakcje naszych rozmów, lecz jeśli one nie
wystarczają, to nie dysponuję żadnymi innymi zapewnieniami.
Moja odpowiedź została przyjęta, pytania opracowałam; w
sprawie czerwca poprosiłam jeszcze o ich uzupełnienie kilku blogerów i pytania
zostały wysłane.
Wraz z odpowiedziami FYM’a i duskusją, która się przetoczyła
na ten temat na moim blogu na salonie24, stanowią one treść mojej poprzedniej
notki tutaj, na blogspot.com.
Dlaczego swoje uwagi
do tego wywiadu i o tym wywiadzie publikuję tutaj, a nie na salonie24?
Wiele osób współpracujących dotąd z FYM’em dość
niecierpliwie potraktowało ostatni wywiad – tak, jakby rozmowa z FYM’em
stanowiła niepotrzebne przedłużanie agonii umierającego mitu. By nie wzbudzać
podobnych reakcji w momencie dzielenia się tymi tutaj spostrzeżeniami,
postanowiłam tego wpisu nie dawać na s24.
Nie podzielam poglądu, że każda wzmianka o FYM’ie „oddala
nas od badania Smoleńska”, bo zajmuje rzekomo naszą uwagę, która powinna być
poświęcana jedynie dochodzeniu do prawdy o 10.04.2010.
Mogę nawet zrozumieć zniecierpliwienie czytelników „smoleńskich”
w sytuacji kiedy nagle pasjonujące
dyskusje na blogu FYM’a się skończyły i nie bardzo można na innych blogach
znaleźć równie zajmującą rekompensatę tej straty.
Uważam jednak, że Smoleńsk Smoleńskiem, a FYM FYM’em i
chociaż są to podmioty dość blisko siebie będące, to jednak odrębne. Tylko, że
salon24 zdaje się, że jest już „zmęczony” tą postacią – zasoby jadu są wszak
również ograniczone i musi minąć nieco czasu, by je móc odtworzyć celem
ponownego użycia. Kontynuowana przez naszego bohatera aktywność blogerska
zapewne nie raz jeszcze stanie się zachętą do ukąszeń.
Niezależnie od klimatów salonowych, moja wewnętrzna potrzeba
zapisania tych uwag jest na tyle silna, że – pomimo ewidentnej presji, by temat
FYM’a jak najszybciej zamknąć i już do niego nie powracać – notka ta jednak
powstała.
Może trochę dlatego, że jako osoba prowadząca ten wywiad,
przyjęłam na siebie po trosze rolę adwokata Autora. Nie miałam więc takich
samych możliwości udziału w dyskusji, jak inni komentatorzy, gdyż sama sobie
postawiłam pewne ograniczenia.
Dopiero odpowiedzi udzielone przez FYM’a na pytania, które
padły w dyskusji, poluzowały nieco ten gorset i pozwoliłam sobie na kilka
wątpliwości bezpośrednio w komentarzach.
Są one zapisane. Wiem, jakie świadectwo mi wystawiają: osoby
nadal miotającej się od ściany niemożności uwierzenia w transformację dawnego FYM’a
i ciągle bliskiej idei „kleszcza”, do przeciwnej, która zakłada konieczność
przyjęcia do wiadomości stwierdzeń, które padły w wywiadzie, za obowiązującą na
dzień dzisiejszy i czas najbliższy postawę samego Free Your Mind..
Pomimo to, mam parę
uwag odnoszących się do wypowiedzi FYM’a w samym wywiadzie.
Do odpowiedzi na
pytanie 1.
Pytając o przesłanie tak aktywnego blogowania na s24 od
samego początku, liczyłam na przywołanie przez Free jasno sprecyzowanej przez
niego samego w czerwcu 2007 r. idei ukształtowania na s24 liczącego się ośrodka
opinii publicznej, formułującego swoje refleksje na wysokim poziomie, na głowę
bijącym ówczesny (i dzisiejszy tym bardziej) poziom mediów mainstreamowych.
Zamiast opowiedzenia o tym, jak to z tymi nadziejami było, kto
tworzył to ówczesne grono zapaleńców, otrzymaliśmy w odpowiedzi ogólnikowe
bardzo wyjaśnienia, jak to było, kiedy anonimowy bloger rozsmakował się w
anonimowości, a po 5 latach z goryczą stwierdza, że blogosfera to mało ważny Hyde
Park, w którym dominują nawalanki...
Tak jakby najświeższe wydarzenia wyparły z pamięci
emocjonalnej zapał i nadzieje, jakie towarzyszyły Free w czerwcu 2007...
Do odpowiedzi na
pytanie 4.
Spodziewałam się tutaj wymienienia wielu nicków osób, które
w latach 2007-2010 były stałymi bywalcami na blogu FYM’a. Tutaj jednak również
przykrył je świeży opad złożony ze strzępów goryczy i zawodu, i o żadnych konkretnych
osobach niczego się nie dowiedzieliśmy. W całym wywiadzie – w nawiązaniu do
bardzo różnych okoliczności - jedynie kilka osób jest wymienionych:
RadioBotswana, Strzałka, Maryla, Rafał
Broda ..
Tak jakby od samego początku FYM stanął samotnie wobec
wrogiego mu świata....
A wrażenie po lekturze tych ponad tysiąca notek z okresu do
10.04.2010. jest zgoła odmienne: one buzują wręcz zespołowym przeżywaniem
problemów politycznych, ideowych, o salonowych nie wspominając. Do tego
potencjału zachowanego w istniejących notkach Autor celowo nie chciał już jednak
nawiązywać. Szkoda...
Do odpowiedzi na
pytanie 9.
Pytanie o największy sentyment do którychś z ponad tysiąca notek
wydawało mi się usprawiedliwione. Chodziło mi tutaj również o zawartość pamięci
emocjonalnej Autora...
Ale okazało się, że nie trafiłam dobrze...
Grupa pytań „czerwcowych”
(nr 15-27)
Będąc przekonana, że w czerwcu leży klucz do wszystkiego, co
się potem stało, do wszystkich tych pytań z grupy „czerwcowych” przykładałam
ogromne znaczenie; nad ich sformułowaniem długo się zastanawiałam; były one
konsultowane także z innymi blogerami współpracującymi z FYM’em do czerwca 2012
– nie można było bowiem abstrahować od tsunami, jakie przez salon się
przewaliło po 21.06.
Na pewno jakieś ważne zdarzenia natury prywatnej, osobistej,
są tutaj najistotniejsze, ale o nich Autor mówić nie chce.
To prawda, Free zastrzegł w mailu, iż poza sprawami
prywatnymi rozmawiać możemy o wszystkim. Tak jednak to zrozumiałam, że do kręgu
spraw osobistych zaliczamy standardowo kwestie rodzinne, zdrowotne, finansowe...
I nie było pytania o żadną z tych sfer.
Biorąc pod uwagę okoliczności wydarzeń zaistniałych 22.06., zdziwił
mnie trochę zarzut zapisany w wywiadzie, iż zapytanie o to, „Czy podanie przez Ciebie swojego imienia i nazwiska
zostało na Tobie wymuszone okolicznościami zewnętrznymi? Czy miałeś wpływ na termin, sposób i formę przedstawienia
informacji na swój temat?” (nr 26), zostanie potraktowane w
kategoriach naruszenia tabu spraw prywatnych.
Wydaje się z tego wynikać szeroki zakres marginesu, poza
który Free postanowił nie wychodzić w swoich wypowiedziach.
Podzielam
opinię Piko sformułowaną w dyskusji pod wywiadem: przedstawione w tej części
wypowiedzi nie dają nam jasnego obrazu sytuacji, które doprowadziły FYM’a do
napisania po 21. 06. trzech następnych notek.
W
wywiadzie jest mowa o dwóch grupach przyczyn: 1/. „puszczenie nerwów” i
maksymalne wkurzenie na A. Macierewicza; 2/. decyzja o ujawnieniu się z imienia
i nazwiska, by w ten sposób łatwiej dotrzeć do środowisk naukowych ze swoim
przesłaniem maskirowki.
Pytanie
Piko, czy forma „pamfletu literackiego”, takiego swoistego odautorskiego i
bardzo swobodnego „freestyle”, mogła
zadanie to ułatwić? Moim zdaniem, podobnie jak Piko, również nie mogła.
Próbuje
się w odpowiedziach połączyć jakby trzy oddzielne sprawy w jedną zapętlona
motywację, która nie wydaje się w sumie ani racjonalna, ani też do końca prawdziwa.
FYM
pyta:
„Nie wiem jednak, czy istniałby jakiś...
złoty środek w kwestii ujawniania się :). Miałbym może pytać ludzi, którym się
wcześniej ujawniłem, jak to zrobić? Jak się ujawnić, by nie było „szoku”?
Biorąc pod uwagę, że tacy ludzie jak Nowaczyk, Osiejuk czy Ścios którzy długo
już wiedzieli, że FYM to ja, stali się moimi zaciekłymi wrogami, to chyba
byłaby to zbędna fatyga. Miałem zrobić ankietę: „jak się ujawnić, by
zminimalizować efekt zupełnego zaskoczenia”? :)”
A gdyby po prostu puścić zwyczajną notkę informacyjną na
swoim blogu, ujawniającą dane Free Your Mind i wyjaśniającą okoliczności, które
powodują, że decyzja taka właśnie została podjęta?
Wyjście wydaje się dość proste i nie chce mi się wierzyć, by
i FYM o nim nie pomyślał... Dlaczego więc okazało się w efekcie trudne i odrzucone
jako niemożliwe do realizacji?
Musiały więc prawdopodobnie stać za tym odrzuceniem form najprostszych
jakieś najbardziej skomplikowane motywacje emocjonalne, które przyprawiały o
gęsią skórkę na samą myśl o ujawnieniu swoich danych, a sytuacja wydawała się
wskazywać na to, że chętnych do zagrania ta kartą jest całkiem sporo.
Skąd ten ładunek emocjonalny? FYM to w wywiadzie tłumaczy w
miarę jasno, odwołując się jednak tylko do początków swojego pisywania na salonie:
„Co zaś do początków
mojego blogowania, to jego intensywność wynikała poniekąd z banalnego powodu:
był akurat okres wakacyjny i miałem więcej czasu na publikowanie postów. Czy
przyświecała temu jakaś idea? Przede wszystkim taka, by oddzielić moją
wirtualną tożsamość, czyli „Free Your Mind-a” od mnie samego (naukowca, pisarza
itd.), tzn. by publikacje „broniły się same”, czyli by byle komentator nie
szarpał mnie zaraz, że jestem z Rzeszowa, napisałem to a to, mam takie a takie
wykształcenie, związany jestem z taką a taką uczelnią itd. Oczywiście w swej
głupocie zrazu podałem administracji mojego prywatnego maila (po jakimś czasie
dopiero zmieniłem adres na „yurigagarin” itd.). Chciałem pisać w swoim imieniu,
ale też na własny rachunek (pozanaukowy i pozapisarski). Przy okazji chciałem
sam sprawdzić, jak to jest przebywać w Sieci i wygłaszać swoje opinie na różne
tematy, zwłaszcza polityczne, a że okres był gorący, bo czasy „kaczyzmu”, to i
moją publicystyką się zaczęto interesować, co było dla mnie miłym zaskoczeniem.”
Ale – zauważmy - nic nam nie mówi o rozwoju swojej
blogerskiej, anonimowej osobowości przez okres tych 5 lat. Nie wiemy, w
jakim stopniu stworzona przez niego
wirtualna postać Free Your Mind, ten jego awatar, oderwał się od pierwowzoru na
tyle daleko, że po 5 latach prawie że nie można było do niego powrócić... Nie
można było bez nadmiernych, paraliżujących czasami, emocji zrzucić przybranych
szat i odważnie stanąć w prawdzie, bo sytuacja tego wymagała...
To takie gdybanie tylko...
Bo – nie wiemy, czy podany motyw z początków blogowania jest
w 100% prawdziwy i czy tylko był taki. Nie wiemy również tak dokładnie, co lub
kto sprowokował FYM’a (szantażem?) do ujawnienia swoich danych.? O tym, że było
to nie lada wyzwanie dla Free, mówi on sam.
To nieprawda, że kiedy zostajemy zmuszeni do powiedzenia
czegoś o sobie, co dotąd raczej skrzętnie i skutecznie skrywaliśmy przed
światem, jest sprawą prostą i łatwą. Konfabulacja, która często towarzyszy takim
wymuszonym aktom ekspiacji i ma przykryć poczucie wewnętrznego skrępowania, jest
kamuflażem mającym osłabić ciosy, które – jak się spodziewamy – spadną na nas
za to, że okazujemy się inni, bardziej zwyczajni, bardziej pospolici, niż sami
o sobie myśleliśmy i takiż obraz staraliśmy się prezentować na zewnątrz.
Ten psychologiczny mechanizm rozumiem.
Równolegle nie rozumiem jednak tego, że wokół dra Pawła Przywary
nie znalazł się nikt, kto mógł go przekonać w tym trudnym dla niego czasie
miotania się wewnętrznego, że pierwowzór Free Your Mind jest godny jak
najbardziej ujawnienia, potraktowania z całym szacunkiem, na jaki zasługuje – chociażby
ze względu na stworzenie postaci FYM’a. Że wirtualny FYM dodaje przecież blasku
Pawłowi Przywarze.
Gdyby tak mogło się stać, nie pojawiłby się „Powrót do Mandżurii”,
ani dwie następne notki. Podanie swoich danych odbyłoby się w „normalnych”
okolicznościach i w dobrej, notkowej formie.
Idea PPP może i pojawiłaby się w jakimś szkicu, ale trudno
dzisiaj dywagować, jaki miałby on kształt i formę (koncepcji politycznej? wizji
artystycznej? literackiej opowiastki?) przemyślaną i dopracowaną, z jakimś (jak
przypuszczam) jednak wstępem wyjaśniającym mniej lotnym czytelnikom, do których
sama się zaliczam, całe to przesłanie.
Tsunami nie zalałoby salonu24, a co najwyżej podniosłoby
temperaturę bloga samego FYM’a i jakichś poboczy portalu. Na czołówce swojego
bloga spokojnie mógłby FYM wpisać swoje imię i nazwisko...
Gdyby tak mogło być...
a co tu tak pusto?
OdpowiedzUsuńdzień dobry mówię
na pohybel cenzorom jankielskim
pies z wami i Cyrylem tańcował - zróbcie poje*anie między kapuchami, czyli kundle gody
z kundla zawsze będzie kundel - i to jest pocieszające w tym wszystkim, semper kundel kundelorum
Witaj, Zezorro :)
UsuńZnalezione dzisiaj (teksty z końca czerwca 2012):
OdpowiedzUsuńhttp://nicek.info/2012/06/25/fym-gniew-bozy/
http://nicek.info/2012/06/27/swiry-3/
I jeszcze jeden "nicek" :)
OdpowiedzUsuńhttp://nicek.info/2012/06/22/sluzbowo-na-statek/
Dziękuję @E.T.