środa, 15 sierpnia 2012

Kilka uwag do wywiadu...


Losy wywiadu z FYM'em z 8.08.2012., zamieszczonego w poprzednim poście, są bardzo nietypowe. Może nie jest to właściwe określenie..., ale są one na pewno inne, niż pozostałych dwóch, które zostały opublikowane na salonie24: 01.03.2012. i 23.03.2012.
Te  wcześniejsze robione były niejako „z marszu” – byliśmy w częstym kontakcie na blogu FYM’a i pomysł tych wywiadów zrodził się w trakcie dyskusji o niepublikowanym przez Solidarnych 2010 wywiadzie z Free Your Mind. Zaproponowanie pytań, otrzymanie wypowiedzi, publikacja – wszystko szło gładko, bez wstrząsów, z rozumieniem się w pół słowa... 
Jedynie dyskusja i komentarze pod „Burzeniem smoleńskiego matrixu” rodziły napięcia. Były one jednak do przewidzenia – atmosfera „smoleńska” w tym czasie gęstniała, nawalanki między „ściosowcami” i „grupą FYM’a zaczynały być normą. Jedynie najodważniejsi wchodzili na blogi przeciwników, by polemizować; próby takie na blogach „ściosowców” kończyły się zwykle czymś w rodzaju linczu, z upodobaniem uprawianego przez gini, nurni, markadąbrowskiego, kaczązupę, wiesławę, czy zawsze na te akty przyzwalającą Martynkę...

Ostatni wywiad powstawał w zupełnie nowych warunkach.

Po pierwsze – byliśmy już wszyscy ponad miesiąc czasu po dniu 21/22 czerwca 2012, która to data wywołała całą skomplikowaną bardzo tzw. sprawę FYM’a, do której są w  wywiadzie bezpośrednie odniesienia, więc już nie będę tutaj wchodziła w szczegóły.
Po drugie – w związku właśnie z tą nową sytuacją, nasz  wcześniejszy kontakt urwał się. Owszem, wysłałam niespokojnego maila 23.06. z prośbą o wyjaśnienia tego, co się dzieje, ale nie otrzymałam odpowiedzi. Nie dziwiło mnie to. W takiej zawierusze, jaka się rozpętała, zawracanie sobie głowy jakimś nickiem z bloga, byłoby nieporozumieniem..

Odpowiedź dostałam dopiero po 2 tygodniach. Odpowiedź, która była zdziwieniem i jakby pretensją, że również ja mogę mieć jakiekolwiek wątpliwości, co do autorstwa Free jego ostatnich notek na salonie24.
Żadnego nawiązania do oczywistych podstaw owych moich wątpliwości w mailu od FYM'a nie było; nie było też żadnego słowa wyjaśnienia, które w dotychczasowych naszych kontaktach mailowych były regułą po obu stronach i które zawsze były jakimś tam wstępem przed przejściem do omawiania sedna spraw, jakimi wówczas były wywiady. Dążenie do dobrego rozumienia swoich intencji, a jak trzeba było, to i wyjaśnianie wątpliwości lub różnicy zdań – były osią tych kontaktów.
A teraz, 7 lipca, zero wyjaśnień, zero odniesień, null – i to w czasie tak trudnym, tak emocjonalnym.
Zwątpiłam, czy moim odbiorcą jest ta sama osoba... Podejrzewałam, że jakiś „esbecki kleszcz” siedzi na blogu FYM’a i mozolnie się trudzi usiłując naśladować styl Free, a dysponując również kontem mailowym Free, nie ma zielonego pojęcia, jak dotąd korespondencja była prowadzona.

Dyskusje trwające na blogach, przelatujące pytanie: FYM? - nie FYM?, nie przebiegały bez udziału osób, którym ewidentnie zależało na utrwalaniu jednej z wersji: upewnianiu czytających, że FYM zawsze był i jest Pawłem Przywarą, bądź  też, że jest właśnie dokładnie odwrotnie: zamiast FYM’a siedzi „kleszcz”. Nie ukrywam, że ta druga była mi najbliższa.
Uległam jednak w pewnym momencie namowom, by samej się przekonać, jak jest i nawiązać kontakt.

Dziwne uczucie: jak napisać do kogoś, czyjej tożsamości nie jest się pewną? Dlatego też swój mail rozpoczęłam czytelną wątpliwością: „Free...?”, a  nie: „Witaj, Free”, nie: „Witam Drogi Free.”. Treść krótka, lakoniczna, o czymś na s24...
W odpowiedzi dostałam równie krótką odpowiedź, niczego mi nie wyjaśniającą, może poza tym, że obecny FYM na s24 w ogóle nie wchodzi i nie zna tekstów tam publikowanych. On – czołowy dotąd bloger tego portalu...
Wrażenie pustki po drugiej stronie łączy. Brak kurtuazyjnego chociażby zaznaczenia, że się cieszy, iż się odezwałam... Chłodna, sucha reakcja – jak u kogoś, z kim nigdy wcześniej żadnej korespondencji nie było, z kim żadnej rozmowy nigdy nie przeprowadziłam...
Musiałam sięgnąć do naszej dawniejszej korespondencji z lutego i marca 2012 – nigdy zdawkowej, zawsze żywej i empatycznej.

Sięgnęłam do jego starych tekstów, przejrzałam je wszystkie od początku, od 12.06.2007., kiedy opublikował swoją pierwszą notkę; wzięłam POLIS MPC... No, przynajmniej one pozostały bez zmian; są takimi jakimi je pamiętałam... Może tylko z tyłu głowy tłukła się przykra myśl, że on, autor tych wszystkich fascynujących tekstów jest dzisiaj opluwany tak, jak nie jest postponowany żaden przeciętniak salonowy, a nawet żaden cybernetyczny żul...No tak, ale też żaden żul nie dokonał w swoich nieistniejących założeniach koncepcyjnych  takich zmian, jakimi obdarował wszystkich Free...

I to chyba była pierwsza myśl, by opowiedział o sobie sprzed 10 Kwietnia 2010.... Nie wiedziałam, czy będzie chciał rozmawiać także o czerwcu 2012. Uznałam, że byłoby dobrze, by można było teraz, po paru tygodniach, wrócić także do tej sprawy, ale nie miałam jeszcze pomysłu na tę część – nie wierzyłam, że się zgodzi.

Tak. W pierwszym momencie chciałam potraktować tę rozmowę o czasie przeszłym jako jeden z ważnych elementów weryfikacji tożsamości FYM’a. Wydawało mi się, że jeśli udzieli odpowiedzi na dość konkretne pytania, jego wypowiedzi będą mogły zweryfikować osoby najbliżej wówczas z nim współpracujące. Co do czerwca, zadałam jedynie pytanie, czy i w tej materii moglibyśmy się poruszać.

Napisałam maila z wstępną propozycją wywiadu. Odpowiedź, która nadeszła, wprawiła mnie w osłupienie.
Była to zgoda, ale pod kilkoma warunkami:
  • „Jeżeli jesteś w stanie zapewnić mi uczciwie opublikowanie tego, co zamieszczę w odpowiedziach - możesz pytać o wszystko”
  • „Problem jedynie w tym, że właściwie (niestety) zdany jestem w gruncie rzeczy na to, co Ty z tymi moimi odpowiedziami zrobisz :). Sposób, w jaki potraktowała mnie redakcja s24 wyklucza mój powrót - tym samym nie mam możliwości sprawdzenia tego, jak potraktujesz mój tekst po jego ewentualnym opublikowaniu.”

Skąd moja konsternacja? Ponieważ nie byłby to pierwszy nasz wywiad i możliwości sprawdzenia mojej potencjalnej rzetelności lub jej braku były już wcześniej dość wielorakie. Takie zastrzeżenia, jakie sformułował FYM, stawia się osobie całkowicie nieznanej, o której nic się nie wie, a która „z głupia frant” zgłasza się z jakimiś pytaniami.
Odpowiedziałam więc, że jedyną gwarancją mojej uczciwości mogą być już wcześniejsze redakcje naszych rozmów, lecz jeśli one nie wystarczają, to nie dysponuję żadnymi innymi zapewnieniami.

Moja odpowiedź została przyjęta, pytania opracowałam; w sprawie czerwca poprosiłam jeszcze o ich uzupełnienie kilku blogerów i pytania zostały wysłane.
Wraz z odpowiedziami FYM’a i duskusją, która się przetoczyła na ten temat na moim blogu na salonie24, stanowią one treść mojej poprzedniej notki tutaj, na blogspot.com.

Dlaczego swoje uwagi do tego wywiadu i o tym wywiadzie publikuję tutaj, a nie na salonie24?
Wiele osób współpracujących dotąd z FYM’em dość niecierpliwie potraktowało ostatni wywiad – tak, jakby rozmowa z FYM’em stanowiła niepotrzebne przedłużanie agonii umierającego mitu. By nie wzbudzać podobnych reakcji w momencie dzielenia się tymi tutaj spostrzeżeniami, postanowiłam tego wpisu nie dawać na s24.

Nie podzielam poglądu, że każda wzmianka o FYM’ie „oddala nas od badania Smoleńska”, bo zajmuje rzekomo naszą uwagę, która powinna być poświęcana jedynie dochodzeniu do prawdy o 10.04.2010.
Mogę nawet zrozumieć zniecierpliwienie czytelników „smoleńskich” w sytuacji kiedy  nagle pasjonujące dyskusje na blogu FYM’a się skończyły i nie bardzo można na innych blogach znaleźć równie zajmującą rekompensatę tej straty.
Uważam jednak, że Smoleńsk Smoleńskiem, a FYM FYM’em i chociaż są to podmioty dość blisko siebie będące, to jednak odrębne. Tylko, że salon24 zdaje się, że jest już „zmęczony” tą postacią – zasoby jadu są wszak również ograniczone i musi minąć nieco czasu, by je móc odtworzyć celem ponownego użycia. Kontynuowana przez naszego bohatera aktywność blogerska zapewne nie raz jeszcze stanie się zachętą do ukąszeń.

Niezależnie od klimatów salonowych, moja wewnętrzna potrzeba zapisania tych uwag jest na tyle silna, że – pomimo ewidentnej presji, by temat FYM’a jak najszybciej zamknąć i już do niego nie powracać – notka ta jednak powstała.
Może trochę dlatego, że jako osoba prowadząca ten wywiad, przyjęłam na siebie po trosze rolę adwokata Autora. Nie miałam więc takich samych możliwości udziału w dyskusji, jak inni komentatorzy, gdyż sama sobie postawiłam pewne ograniczenia.
Dopiero odpowiedzi udzielone przez FYM’a na pytania, które padły w dyskusji, poluzowały nieco ten gorset i pozwoliłam sobie na kilka wątpliwości bezpośrednio w komentarzach.
Są one zapisane. Wiem, jakie świadectwo mi wystawiają: osoby nadal miotającej się od ściany niemożności uwierzenia w transformację dawnego FYM’a i ciągle bliskiej idei „kleszcza”, do przeciwnej, która zakłada konieczność przyjęcia do wiadomości stwierdzeń, które padły w wywiadzie, za obowiązującą na dzień dzisiejszy i czas najbliższy postawę samego Free Your Mind..

Pomimo to, mam parę uwag odnoszących się do wypowiedzi FYM’a w samym wywiadzie.

Do odpowiedzi na pytanie 1.

Pytając o przesłanie tak aktywnego blogowania na s24 od samego początku, liczyłam na przywołanie przez Free jasno sprecyzowanej przez niego samego w czerwcu 2007 r. idei ukształtowania na s24 liczącego się ośrodka opinii publicznej, formułującego swoje refleksje na wysokim poziomie, na głowę bijącym ówczesny (i dzisiejszy tym bardziej) poziom mediów mainstreamowych.
Zamiast opowiedzenia o tym, jak to z tymi nadziejami było, kto tworzył to ówczesne grono zapaleńców, otrzymaliśmy w odpowiedzi ogólnikowe bardzo wyjaśnienia, jak to było, kiedy anonimowy bloger rozsmakował się w anonimowości, a po 5 latach z goryczą stwierdza, że blogosfera to mało ważny Hyde Park, w którym dominują nawalanki...
Tak jakby najświeższe wydarzenia wyparły z pamięci emocjonalnej zapał i nadzieje, jakie towarzyszyły Free w czerwcu 2007...

Do odpowiedzi na pytanie 4.

Spodziewałam się tutaj wymienienia wielu nicków osób, które w latach 2007-2010 były stałymi bywalcami na blogu FYM’a. Tutaj jednak również przykrył je świeży opad złożony ze strzępów goryczy i zawodu, i o żadnych konkretnych osobach niczego się nie dowiedzieliśmy. W całym wywiadzie – w nawiązaniu do bardzo różnych okoliczności - jedynie kilka osób jest wymienionych: RadioBotswana, Strzałka,  Maryla, Rafał Broda ..
Tak jakby od samego początku FYM stanął samotnie wobec wrogiego mu świata....
A wrażenie po lekturze tych ponad tysiąca notek z okresu do 10.04.2010. jest zgoła odmienne: one buzują wręcz zespołowym przeżywaniem problemów politycznych, ideowych, o salonowych nie wspominając. Do tego potencjału zachowanego w istniejących notkach Autor celowo nie chciał już jednak nawiązywać. Szkoda...

Do odpowiedzi na pytanie 9.

Pytanie o największy sentyment do którychś z ponad tysiąca notek wydawało mi się usprawiedliwione. Chodziło mi tutaj również o zawartość pamięci emocjonalnej Autora...
Ale okazało się, że nie trafiłam dobrze...


Grupa pytań „czerwcowych” (nr 15-27)

Będąc przekonana, że w czerwcu leży klucz do wszystkiego, co się potem stało, do wszystkich tych pytań z grupy „czerwcowych” przykładałam ogromne znaczenie; nad ich sformułowaniem długo się zastanawiałam; były one konsultowane także z innymi blogerami współpracującymi z FYM’em do czerwca 2012 – nie można było bowiem abstrahować od tsunami, jakie przez salon się przewaliło po 21.06.

Na pewno jakieś ważne zdarzenia natury prywatnej, osobistej, są tutaj najistotniejsze, ale o nich Autor mówić nie chce.
To prawda, Free zastrzegł w mailu, iż poza sprawami prywatnymi rozmawiać możemy o wszystkim. Tak jednak to zrozumiałam, że do kręgu spraw osobistych zaliczamy standardowo kwestie rodzinne, zdrowotne, finansowe... I nie było pytania o żadną z tych sfer.
Biorąc pod uwagę okoliczności wydarzeń zaistniałych 22.06., zdziwił mnie trochę zarzut zapisany w wywiadzie, iż zapytanie o to, „Czy podanie przez Ciebie swojego imienia i nazwiska zostało na Tobie wymuszone okolicznościami zewnętrznymi? Czy miałeś wpływ na termin, sposób i formę przedstawienia informacji na swój temat?” (nr 26), zostanie potraktowane w kategoriach naruszenia tabu spraw prywatnych.
Wydaje się z tego wynikać szeroki zakres marginesu, poza który Free postanowił nie wychodzić w swoich wypowiedziach.

Podzielam opinię Piko sformułowaną w dyskusji pod wywiadem: przedstawione w tej części wypowiedzi nie dają nam jasnego obrazu sytuacji, które doprowadziły FYM’a do napisania po 21. 06. trzech następnych notek.
W wywiadzie jest mowa o dwóch grupach przyczyn: 1/. „puszczenie nerwów” i maksymalne wkurzenie na A. Macierewicza; 2/. decyzja o ujawnieniu się z imienia i nazwiska, by w ten sposób łatwiej dotrzeć do środowisk naukowych ze swoim przesłaniem maskirowki.
Pytanie Piko, czy forma „pamfletu literackiego”, takiego swoistego odautorskiego i bardzo swobodnego  „freestyle”, mogła zadanie to ułatwić? Moim zdaniem, podobnie jak Piko, również nie mogła. 
Próbuje się w odpowiedziach połączyć jakby trzy oddzielne sprawy w jedną zapętlona motywację, która nie wydaje się w sumie ani racjonalna, ani też do końca prawdziwa.

FYM pyta:
Nie wiem jednak, czy istniałby jakiś... złoty środek w kwestii ujawniania się :). Miałbym może pytać ludzi, którym się wcześniej ujawniłem, jak to zrobić? Jak się ujawnić, by nie było „szoku”? Biorąc pod uwagę, że tacy ludzie jak Nowaczyk, Osiejuk czy Ścios którzy długo już wiedzieli, że FYM to ja, stali się moimi zaciekłymi wrogami, to chyba byłaby to zbędna fatyga. Miałem zrobić ankietę: „jak się ujawnić, by zminimalizować efekt zupełnego zaskoczenia”? :)”

A gdyby po prostu puścić zwyczajną notkę informacyjną na swoim blogu, ujawniającą dane Free Your Mind i wyjaśniającą okoliczności, które powodują, że decyzja taka właśnie została podjęta?
Wyjście wydaje się dość proste i nie chce mi się wierzyć, by i FYM o nim nie pomyślał... Dlaczego więc okazało się w efekcie trudne i odrzucone jako niemożliwe do realizacji?
Musiały więc prawdopodobnie stać za tym odrzuceniem form najprostszych jakieś najbardziej skomplikowane motywacje emocjonalne, które przyprawiały o gęsią skórkę na samą myśl o ujawnieniu swoich danych, a sytuacja wydawała się wskazywać na to, że chętnych do zagrania ta kartą jest całkiem sporo.
Skąd ten ładunek emocjonalny? FYM to w wywiadzie tłumaczy w miarę jasno, odwołując się jednak tylko  do początków swojego pisywania na salonie:

Co zaś do początków mojego blogowania, to jego intensywność wynikała poniekąd z banalnego powodu: był akurat okres wakacyjny i miałem więcej czasu na publikowanie postów. Czy przyświecała temu jakaś idea? Przede wszystkim taka, by oddzielić moją wirtualną tożsamość, czyli „Free Your Mind-a” od mnie samego (naukowca, pisarza itd.), tzn. by publikacje „broniły się same”, czyli by byle komentator nie szarpał mnie zaraz, że jestem z Rzeszowa, napisałem to a to, mam takie a takie wykształcenie, związany jestem z taką a taką uczelnią itd. Oczywiście w swej głupocie zrazu podałem administracji mojego prywatnego maila (po jakimś czasie dopiero zmieniłem adres na „yurigagarin” itd.). Chciałem pisać w swoim imieniu, ale też na własny rachunek (pozanaukowy i pozapisarski). Przy okazji chciałem sam sprawdzić, jak to jest przebywać w Sieci i wygłaszać swoje opinie na różne tematy, zwłaszcza polityczne, a że okres był gorący, bo czasy „kaczyzmu”, to i moją publicystyką się zaczęto interesować, co było dla mnie miłym zaskoczeniem.”

Ale – zauważmy - nic nam nie mówi o rozwoju swojej blogerskiej, anonimowej osobowości przez okres tych 5 lat. Nie wiemy, w jakim  stopniu stworzona przez niego wirtualna postać Free Your Mind, ten jego awatar, oderwał się od pierwowzoru na tyle daleko, że po 5 latach prawie że nie można było do niego powrócić... Nie można było bez nadmiernych, paraliżujących czasami, emocji zrzucić przybranych szat i odważnie stanąć w prawdzie, bo sytuacja tego wymagała...

To takie gdybanie tylko...
Bo – nie wiemy, czy podany motyw z początków blogowania jest w 100% prawdziwy i czy tylko był taki. Nie wiemy również tak dokładnie, co lub kto sprowokował FYM’a (szantażem?) do ujawnienia swoich danych.? O tym, że było to nie lada wyzwanie dla Free, mówi on sam.

To nieprawda, że kiedy zostajemy zmuszeni do powiedzenia czegoś o sobie, co dotąd raczej skrzętnie i skutecznie skrywaliśmy przed światem, jest sprawą prostą i łatwą. Konfabulacja, która często towarzyszy takim wymuszonym aktom ekspiacji i ma przykryć poczucie wewnętrznego skrępowania, jest kamuflażem mającym osłabić ciosy, które – jak się spodziewamy – spadną na nas za to, że okazujemy się inni, bardziej zwyczajni, bardziej pospolici, niż sami o sobie myśleliśmy i takiż obraz staraliśmy się prezentować na zewnątrz.

Ten psychologiczny mechanizm rozumiem.

Równolegle nie rozumiem jednak tego, że wokół dra Pawła Przywary nie znalazł się nikt, kto mógł go przekonać w tym trudnym dla niego czasie miotania się wewnętrznego, że pierwowzór Free Your Mind jest godny jak najbardziej ujawnienia, potraktowania z całym szacunkiem, na jaki zasługuje – chociażby ze względu na stworzenie postaci FYM’a. Że wirtualny FYM dodaje przecież blasku Pawłowi Przywarze.

Gdyby tak mogło się stać, nie pojawiłby się „Powrót do Mandżurii”, ani dwie następne notki. Podanie swoich danych odbyłoby się w „normalnych” okolicznościach i w dobrej, notkowej formie.

Idea PPP może i pojawiłaby się w jakimś szkicu, ale trudno dzisiaj dywagować, jaki miałby on kształt i formę (koncepcji politycznej? wizji artystycznej? literackiej opowiastki?) przemyślaną i dopracowaną, z jakimś (jak przypuszczam) jednak wstępem wyjaśniającym mniej lotnym czytelnikom, do których sama się zaliczam, całe to przesłanie.

Tsunami nie zalałoby salonu24, a co najwyżej podniosłoby temperaturę bloga samego FYM’a i jakichś poboczy portalu. Na czołówce swojego bloga spokojnie mógłby FYM wpisać swoje imię i nazwisko...

Gdyby tak mogło być...

4 komentarze:

  1. a co tu tak pusto?
    dzień dobry mówię
    na pohybel cenzorom jankielskim
    pies z wami i Cyrylem tańcował - zróbcie poje*anie między kapuchami, czyli kundle gody
    z kundla zawsze będzie kundel - i to jest pocieszające w tym wszystkim, semper kundel kundelorum

    OdpowiedzUsuń
  2. Znalezione dzisiaj (teksty z końca czerwca 2012):

    http://nicek.info/2012/06/25/fym-gniew-bozy/


    http://nicek.info/2012/06/27/swiry-3/

    OdpowiedzUsuń
  3. I jeszcze jeden "nicek" :)

    http://nicek.info/2012/06/22/sluzbowo-na-statek/

    Dziękuję @E.T.

    OdpowiedzUsuń